Komisariat Policji Warszawa Białołęka

Komisariat Białołęka w oparach absurdu i ścieków zrzucanych do Wisły

Komisariat Policji Białołęka umiejscowiony został w pobliży kanału zrzutowego do Wisły. Trafiają tam nieczystością z lewobrzeżnej części Warszawy, tak więc koło Komisariatu Białołęka często nie da się oddychać swobodnie. Szczególnie w dniach zrzutów do Wisły. Należy przy tym dodać, że psy mają węch o wiele bardziej wyczulony niż człowiek. Mimo to dają radę. Uważam że otoczenie ścieków musi mieć swój wpływ na funkcjonowanie samego komisariatu. Może to tłumaczy dziwne zdarzenia i dziwne zachowania personelu tej placówki.

Komisariat Policji Warszawa Białołęka
Komisariat Policji Warszawa Białołęka

Komendant Komisariatu Białołęka Mariusz Wójcik zabił człowieka strzałami w głowę, a potem poćwiartował, spalił i zakopał zwłoki.

Etos Komisariatu Policji Białołęka związany jest mocno z osobą komendanta Mariusza Wójcika. To on jest najbardziej „zasłużonym” policjantem Komisariatu Białołęka. Opracował zabójczo skuteczne metody radzenia sobie z mieszkańcami Tarchomina. Jedną z tych metod należy opisać szerzej by przybliżyć działalność komisariatu.

Pan komendant Komisariatu Policji Warszawa Białołęka – Mariusz Wójcik, oprócz bycia policjantem, handlował z żoną ubraniami w pawilonie w Legionowie. Lokal podnajmowali od przedsiębiorcy z Ciechanowa. Z czasem okazało się, że ludzie kupują u nich coraz mniej i biznes zaczął kuleć. Przynosił coraz większe straty. Komendant KP Białołęka Mariusz Wójcik łatał początkowo długi zrzutkami od podwładnych z komisariatu, jednak na długo to nie starczyło.

Któregoś miesiąca zabrakło mu 15.000 zł na czynsz za lokal wynajmowany od właściciela z Ciechanowa. Komendant KP Białołęka Mariusz Wójcik obmyślił plan wyjścia z sytuacji. Kazał jednemu z podwładnych policjantów przynieść sobie broń służbową – pistolet P-64. Potem umówił się na spotkanie z właścicielem lokalu. Po prostu poszedł i go zastrzelił. Oddał dwa strzały w głowę człowieka i poprawił dwoma strzałami w plecy. I w ten oto sposób nie musiał już płacić czynszu za podnajmowany lokal handlowy.

Pojawił się jednak standardowy w takiej sytuacji problem – co zrobić ze zwłokami? Pomysłowy pan komendant Komisariatu Warszawa Białołęka zwłoki poćwiartował na małe kawałki. Potem zapakował to wszystko do toreb a torby do samochodu. Udał się na kompletne zadupie w okolice Kałuszyna, gdzie rozpalił ognisko. Spalił w nim poszczególne fragmenty zastrzelonego człowieka. Na koniec wszystko zakopał i jak gdyby nigdy nic, wrócił do Komisariatu Białołęka.

W zacieraniu śladów pomagali komendantowi podwładni z Komisariatu Policji Białołęka. Sfałszowali wpisy pobrań pistoletu w księdze magazynu. Potem wyczyścili broń i opiłowali pilnikiem jej lufę tak by nie dopasowano do niej łusek. Alibi dał komendantowi kolega z KP Białołęka. Twierdził, że w momencie zabójstwa przebywał razem z komendantem.

I tu w całej historii pojawia się prawdziwy pies. Biegający po Kałuszynie kundel wykopał rękę ofiary i zaniósł ją okolicznym mieszkańcom. Potem zbieracze militariów znaleźli jeszcze szczątki głowy, lewą rękę oraz stopę. Mataczenie i pomoc kolegów z Komisariatu Białołęka niewiele Wójcikowi w całej sprawie pomogła. Sąd w obu instancjach skazał komendanta Komisariatu Warszawa Białołęka Mariusza Wójcika na dożywocie.

Policjant Komisariatu Białołęka z dwóch metrów strzela w głowę człowieka

Inne charakterystyczne dla Komisariatu Białołęka zdarzenie związane jest z tygrysem bengalskim. Pewnego dnia z cyrku na Białołęce uciekły trzy tygrysy. Ogólnie były łagodne, wiec dwa dały się złapać pracownikom cyrku i wróciły do klatek. Trzeci pobiegł pod Komisariat Białołęka i wtedy rozpoczęło się polowanie. Z Komisariatu Policji Białołęka wybiegła grupa policjantów z bronią w ręku. Ostrzelali okolicę jak na enerdowskim westernie.  Jeden z nich strzałami w głowę z dwóch metrów zastrzelił weterynarza. Jak widać na dostępnym filmie z akcji, kopnął jeszcze konającego w głowę, a potem pobiegł dalej. Podobno myślał, że strzela do tygrysa. Czy z dwóch metrów da się pomylić człowieka z tygrysem? – oceńcie sami.

Policjantki z Komisariatu Białołęka – stare panny i rozwódki

Obsada Komisariatu Białołęka to w większości zgorzkniałe, sfrustrowane i zblazowane feministki. Żaden normalny facet nie będzie się wiązał na dłużej z policjantką, więc często zostają one starymi pannami lub są po rozwodzie, czy w separacji.

Żaden facet z policjantką dłużej w domu nie wytrzyma. Kto chciałby mieć koło siebie śledczą, która będzie węszyć całe dnie. Będzie go regularnie nagrywać z ukrycia, zbierać dowody i haki. Odnośnie wszystkich drażliwych spraw sporządzi notatki służbowe do wykorzystania przez policję. Kto by chciał z kimś takim mieszkać. W tej sytuacji policjantki z Komisariatu Białołęka nie mają szansy zatrzymać przy sobie żadnego mężczyzny na dłużej. Brakuje im zwyczajnie chłopa i cholernie je to frustruje. Ich związki się rozpadają. Potem wychowują samotnie dzieci izolując je od ojców. W rewanżu ojcowie nie płacą alimentów na dzieci, których nie widują. Brak dostępu do kasy byłego potęguje frustrację policyjnej alimenciary.

Policjantka z Komisariatu Białołęka bez męża i alimentów jest zgorzkniała i sfrustrowana. Siedzi za biurkiem i całe dnie kombinuje jak preparować sprawy na innych mężczyzn. Z biegiem czasu z całej tej nienawiści tyje i brzydnie. Ubrana w policyjny drelich zaczyna z czasem przypominać bardziej chłopa niż kobietę.

Dzieci wychowane w nienawiści do własnego ojca często zostają policjantami

Policja jest wykorzystywana przez większość sfrustrowanych samotnych matek do niszczenia partnera i ojca ich dzieci. Napuszczają policję na niego przy każdej okazji. Według badań, dzieci wychowywane bez ojca bardzo często zostają właśnie policjantami. Ich dzieciństwo naznaczone było obecnością policji w wielu aspektach życia. Są więc oswojone z policją. Policja pomagała ich matce w rozliczeniach z ojcem. Dzieci wychowane w takiej policyjnej atmosferze same idą pracować do policji. Uważają, że to naturalna droga. Najpierw policja pomagała ich matce zniszczyć ojca, a teraz one pójdą do policji niszczyć innych ojców. I tak to działa. W efekcie mamy na komisariatach sfrustrowane feministki oraz wykonujących ich rozkazy agresywnych policjantów, którzy sami nigdy nie mieli ojca.

Z policjantem lub jego rodziną się nie rozmawia bo ci ludzie zbierają haki na każdego

Bycie policjantem to wstyd. Żaden porządny człowiek nie zostaje policjantem. Wielu policjantów i policjantek to według mnie po prostu psychopaci. Do policji idą ogólnie ludzie chcący bezkarnie niszczyć innych ludzi. Ujmując w skrócie, chodzi im o to by przywalić komuś ale bez ryzyka, że im odda. Policjant może sponiewierać każdego ale oddać mu nie wolno bo to byłoby naruszenie nietykalności policjanta zagrożone karą więzienia.

Policjanci ogólnie z racji zawodu pozbawieni są sporej części zasad moralnych. Normalny człowiek jak dowie się o jakimś naruszeniu prawa czy wrażliwej kwestii prywatnej zachowa to w tajemnicy. Policjant z tego wszystkiego sporządzi notatkę i włoży to do akt. Oni z każdej rozmowy sporządzają notatki. Oglądałem wiele akt policyjnych i każdy by się zdziwił jak mocno szurnięty jest każdy policjant w kwestii sporządzania notatek ze wszystkiego co się da – z każdej rozmowy telefonicznej, z każdego spotkania itd. Ze wszystkiego robią te swoje notatki. To są skrzywieni ludzie.

Policjant zawsze kłamie. Tego się uczy podczas pracy na komisariacie takim jak Komisariat Białołęka. Kłamstwo dla policjanta jest narzędziem do wyciągania informacji. Policjantki i policjanci kłamią więc non stop. Kłamią, kręcą, oszukują podczas kontaktów ze świadkami i podejrzanymi. Potem kłamią w ten sam sposób również po wyjściu z pracy, a wiec w życiu prywatnym. Nigdy nie ufaj policjantowi w rozmowie prywatnej. Najlepiej w ogóle z nimi nie rozmawiaj, nawet prywatnie. Nie rozmawia się również z rodziną policjanta bo to wstyd i ryzyko. Syn czy córka policjanta  o wszystkim zamelduje rodzicowi policjantowi a on z tego sporządzi notatkę do akt. Trzymanie się z dala od policjantów i ich rodzin to fundamentalna zasada.

Nękanie przez Komisariat Białołęka dzieci i dalszej rodziny figuranta do zniszczenia

Policjantki z Komisariatu Białołęka z nienawiści do mężczyzn gotowe są do obrzydliwych zachowań. Potrafią przysyłać patrole policji na spotkania ojca po rozwodzie z jego własnymi dziećmi. Oczywiście nie ma tu kompletnie znaczenia dobro dzieci. Dzieci to tylko fanty w całej grze policyjnej nienawiści. Liczy się tylko to by dojechać faceta i tyle. Przysyłają więc radiowozy pod dom dzieci w godzinie ustalonego kontaktu z ojcem. Straszą dzieci, nękają ojca i uniemożliwiają realizację kontaktu. Przysłany radiowóz stoi na sygnałach przez cały czas trwania spotkania z ojcem. Oczywiście takie postępowanie nie ma żadnego uzasadnienia w postanowieniach sądowych. Nie ma i nigdy nie było takiej formy kontaktów, jak obecność policji podczas spotkania ojca z dziećmi. Niestety policjantki z Komisariatu Białołęka są na tyle sfrustrowane, zgorzkniałe i przepełnione nienawiścią, że potrafią się do czegoś takiego posuwać. Ekspertem na Komisariacie Białołęka w tego typu postępowaniach jest policjant Ewelina Przybyszewska.

Jakby tego było mało, policjantki z Komisariatu Policji Białołęka potrafią nasyłać patrole policyjne na dalszych członków rodzin figuranta, którego aktualnie niszczą. Potrafią w ten sposób szykanować nawet osoby w podeszłym wieku. Wystarczy przykładowo, że ktoś jest ojcem człowieka z długiem alimentacyjnym i już członkowie jego rodziny są szczuci psami z prewencji. Nie ma przy tym znaczenia czy taki nękany członek rodziny mieszka z figurantem oraz czy go w ogóle widuje. Pały więc przyjeżdżają i na chama wchodzą do domu starego schorowanego ojca figuranta. Każdy jest dla nich do zniszczenia. Według mnie postępowanie policjantek z Komisariatu Białołęka nosi znamiona choroby psychicznej. To chore psychicznie feministki.

Korupcyjny biznes na pracy skazanych dla Ubera i Bolt

Nie wiem jak jest obecnie, ale jeszcze do niedawna na Białołęce kwitł korupcyjny proceder zarabiania na pracy skazanych. Wysyłano ich do  odpracowania kary w firmach – Uber oraz Bolt. Początek całego procederu miał miejsce właśnie na Komisariacie Białołęka. To tutaj stawiano naciągane zarzuty, tak by delikwent wysłany został do odpracowania kary w szemranych firmach. Trafiał przykładowo do firmy Bizoon z Legionowa, gdzie był zmuszany do odpracowywania kary wbrew wszelkim regulaminom i prawu. Zyskami z jego pracy dzielili się organizatorzy całego procederu.

Aby odpracować karę, skazany musiał porzucić normalną pracę. Jedyną możliwością było odpracowywanie kary w dni powszednie w godzinach normalnej pracy. Praca w Uber i Bolt to praca taksówkarza na aplikację. Praca skazanego odbywała się na jego własnym samochodzie. Niczego mu nie refundowano, oprócz benzyny. Musiał ten samochód ubezpieczać i naprawiać z własnych pieniędzy. Z pieniędzy zarobionych na przewozach nie dostawał niczego bo przecież pracował za karę. Cały zarobek trafiał do organizatorów procederu oraz do skorumpowanych urzędników i policjantów. Należy również dodać, że większościowym udziałowcem firmy Uber jest Aliszer Usmanow – rosyjski oligarcha powiązany z rosyjskimi służbami specjalnymi i mafią.

Problemem w czasie takiego odpracowywania kary było dla skazanego również utrzymanie samego siebie, gdyż nie można było łączyć normalnej pracy z odpracowywaniem kary. Trzeba było więc żyć na co dzień z pomocy rodziny oraz znajomych. Po zakończeniu odpracowywania kary skazani nie mieli już żadnej pracy, do której mogliby wrócić. Jeździli więc dalej na taksówkach Ubera i Bolt. Wtedy już zarabiali ale i tak część z ich wynagrodzenia trafiała do organizatorów i urzędników.

Do taksówek Uber i Bolt trafiali nie tylko skazani za alimenty. Trafiali tam również skazani za poważne przestępstwa. W firmie Bizoon nikt nie pytał za co się zostało skazanym. Jeżeli w taksówce doszło do jakiegoś przestępstwa np. do molestowania pasażerki przez skazanego to oczywiście nikt nie mógł liczyć na to, że Komisariat Białołęka ruszy choć palcem w tej sprawie.

Urząd Dzielnicy Białołęka zatwierdził odpracowywanie kar dla Ubera i Bolt
Urząd Dzielnicy Warszawa Białołęka zatwierdził odpracowywanie kar dla Ubera i Bolt

Lista pracowników Komisariatu Policji Białołęka

Przedstawiam poniżej listę policjantów i policjantek z Komisariatu Białołęka, których wątpliwe działania mamy udokumentowane:

  • Danuta Łopuszańska – stawianie zarzutów w przestępstwie, do którego w ogóle nie doszło oraz naciąganie sprawy tak by z wykroczenia zrobić przestępstwo zagrożone wieloletnim więzieniem;
  • Dominik Otoliński – spreparowanie aktu oskarżenia, nękanie i szykany;
  • Anna Sobecka – kierowanie wniosków o ukaranie bez żadnych dowodów, inwigilacja, nachodzenie i szukanie haków;
  • Ewelina Przybyszewska – przysyłanie patroli policyjnych na spotkania ojca z dziećmi oraz nasyłanie patroli policyjnych na rodzinę figuranta;
  • Aneta Mierzyńska – oskarżenie w sprawie, która zakończyła się skierowaniem do odpracowania kary w Uber i Bolt (korupcyjny proceder);
  • Paweł Kondratiuk – inwigilacja, nachodzenie i szukanie haków;
  • Justyna Łyjak-Rusin – bezpodstawne oskarżenie;
  • Joanna Maksylewicz – szykany;
  • Joanna Kuźnik – szykany.

Przysiady z gołym tyłkiem – dziwna rozrywka policjantów i policjantek z Komisariatu Policji Białołęka

Policjanci i policjantki z Komisariatu Białołęka lubią sobie popatrzeć na gołe tyłki zatrzymanych. Mają takie dziwne preferencje. Jak wynika z relacji zatrzymanych, jeżdżą podobno radiowozami po okolicy i zgarniają do radiowozu młodych ludzi (ale nie tylko) by pod pretekstem przeszukania osobistego na Komisariacie Policji Białołęka zmuszać ich do rozbierania się całkowicie do naga i robienia przed nimi przysiadów. Podobno preferują chłopców ale nie gardzą również dziewczętami a nawet starymi babami.

Na filmie poniżej jeden z mężczyzn zgarniętych z ulicy opowiada o Komisariacie Białołęka oraz o tym jak to kazali mu robić przysiady z gołym tyłkiem:

Radca prawna Anna Kubala bita i znieważana na Komisariacie Policji Warszawa Białołęka

Radca prawny Anna Kubala opowiedziała o pobiciu jej na Komisariacie Białołęka w grudniu 2021 roku: „Zostałam pobita przez policjanta na komendzie Białołęka. Następnie po wyrwaniu telefonu pozbawiona wolności, znieważana, zastraszana, popychana. Krzyczałam o pomoc i usłyszałam: I co? myślisz, że ktoś ci tu pomoże. Na korytarzu było 15-20 policjantów, którzy wyszli jak zaczęłam krzyczeć o pomoc” Policjanci nie wiedzieli, że poniżają i biją radcę prawną. Myśleli, że to kolejny zwykły obywatel, którego można znieważać do woli.

W efekcie utrudniania kontaktów przez system oraz matkę właścicielkę:
Starszy 12-letni syn Piotr nie ma ojca 7 lat i 2 miesiące
Młodszy 9-letni syn Tomasz nie ma ojca 6 lat i 10 miesięcy

Udostępnij ten artykuł:
Don`t copy text!